"Wkrętośrubek w poszukiwaniu szczęścia" Mariusz Kulma, Tomasz Wiśniewski

Wkrętośrubek, robot, który do tej pory zajmował się wkrecaniem śrub w fabryce, trafia na Złomowisko. Po spotkaniu z pająkiem Gburkiem wyrusza na poszukiwanie szczęścia. Kogo spotka na swojej drodze? I czy odnajdzie tytułowe szczęście? Przeczytajcie :)

Pierwsze moje skojarzenie z Wkrętośrubkiem to Mały Książę, którym zapewne była inspirowana treść bajki. Obaj wyruszają na poszukiwanie, spotykają część tych samych postaci, obaj w drodze uświadamiają sobie, że to, czego szukali jest blisko nich. Wkrętośrubek szybko się uczy, analizuje, znajduje rozwiązania problemów, w końcu jest robotem, co bardzo ułatwia mu logiczne myślenie. Bohater pomaga każdej z napotkanych istot w rozwiązaniu jej problemu, wykazuje się empatią, w zamian prosi jedynie o odpowiedź na jedno, proste a zarazem trudne pytanie: czym jest szczęście.

Książka spodobała się nam obu, Nadzia była zainteresowana nie tylko przygodami, ale przede wszystkim samym robotem, a właściwie tym, czy jest możliwe, by takie roboty kiedykolwiek istniały. Nie wiem, sama zadaję sobie to pytanie. Podoba mi się idea podróży w poszukiwaniu szczęścia, empatia bohatera, zwierzęce postaci, różnorodność odpowiedzi na pytanie o to, czym jest szczęście, jasno mówiąca, że dla każdego szczęściem jest coś innego. Naturalność empatii i chęci pomocy innym. Istotne jest również to, że podkreślone jest, że podstawą szczęścia jest bycie wolnym, szczególnie w dzisiejszych czasach.

Znalazłam, doczytałam się dwóch minusów. Aż mnie skręciło na słowa: "Ptak skulił się w małą kulkę. Na pocieszenie warto wspomnieć, że nadal piękną i zachwycającą". Te słowa mówią o tym, że od emocji, w tym wypadku trudnych, bólu, ważniejszy jest ładny wygląd, trochę jak seksistowskie "złość piękności szkodzi" - to bardzo zły wzorzec, toksyczny dla dzieci wszystkich płci.
Druga rzecz - Wkrętośrubek wraz z Amelką przeżyli dużo przygód, dokonali wielkich rzeczy, a Amelka i tak skończyła w roli matki - nie ma tu ani słowa, o tym, by wykonywała jakąkolwiek pracę zawodową. Mając ojca konstruktora robotów, sama mogła zostać robotyczką. To też nie jest najlepszy wzorzec dla dziewczynek - cokolwiek by nie zrobiły, i tak skończą w domu z gromadką dzieci, wspominając szczęśliwe czasy.

Ilustracje są miłe i przyjazne dla oka, kolory oddają dominujące w danej scenie emocje. Śmiesznie było, gdy Nadzia uznała wiewiórkę za chomika, ponieważ obrazki są średnio realistyczne.

Czy polecam? Ogółem tak, ale zdecydowanie polecam się zastanowić nad pominięciem tego jednego zdania przy ptaszku, i nad lekką modyfikacją zakończenia.

Za egzemplarz książki dziękuję autorom, Mariuszowi Kulmie i Tomaszowi Wiśniewskiemu i zapraszam do odwiedzenia strony Wkrętośrubka.

Komentarze

Popularne posty

Lubimy czytać

Obserwatorzy

Translate

Łączna liczba wyświetleń