"Ojej, Murzynka!" Wanda Szymanowska

Zuzanna, ciemnoskóra Polska z doktoratem nauk humanistycznych wybiera się do Kenii, ojczyzny swojego ojca w poszukiwaniu swojego miejsca w życiu. Czy je tam odnajdzie? Jak trudno jest być być Polką z odmiennym kolorem skóry? Jak często doświadcza ona ukrytego, jak i jawnego rasizmu, patrzenia na nią przez pryzmat stereotypów i postaw dyskryminacyjnych? Przeczytajcie najnowszą powieść Wandy Szymanowskiej.


Czy do mnie owa książka trafiła? Prawdę mówiąc tak sobie, ze względu na tematykę spodziewałam się, że zrobi na mnie o wiele większe wrażenie. Ale zacznijmy od plusów. Interesująca postać głównej bohaterki. Zuzanna, znająca perfekcyjnie język polski, właścicielka i nauczycielka szkoły językowej dla obcokrajowców, trochę zagubiona w życiu osobistym i rodzinnym, poszukująca swojego miejsca i tożsamości, jednocześnie otwarta na świat i l;udzi, pomimo swoich czasami trudnych doświadczeń. Polubiłam ją, choć w sumie poza kolorem skóryt nie różni jej zbyt wiele od innych kobiet w jej wieku i z jej klasy społecznej.

Kolejną ciekawą osobowością, którą mamy możliwość poznać bliżej jest Heidi, mieszkająca od lat w Kenii Niemka. Nie dość, że jest osobą bardzo otwartą, wspierającą przyjaciółką dla Zuzy, częściowo przewodniczką w nieznanym dotychczas miejscu.

Książka po brzegi wypełniona jest multikulturowością, muzyką, postaciami pochodzącymi z różnych stron świata. Poznajemy ich sytuacje życiowe, elementy kultury i tradycji, żadna z tych osób nie jest płaska czy bez wyrazu. w związku z postaciami pojawiają się też słowa z różnych języków, których wytłumaczenie znajdziemy na dole poszczególnych stron. Widzimy też, jak duże znaczenie ma poznanie inności podczas przełamywania stereotypów. 

Ciekawym aspektem jest pokazanie toksycznych relacji pomiędzy córką a matką oskarżającą ją na każdym kroku o zniszczenie jej życia. Pewnie nie jedna z osób czytających zna taką sytuację, jeśli nie z własnych, to z doświadczeń innych osób. Autorka książki "Ojej, Murzynka" dość szczegółowo opisała ten rodzaj toksycznej zależności, dodając do niej aspekt rasizmu matki w stosunku do własnej córki.

Dużym plusem jest ukazanie bardzo różnorodnych form rasizmu, okazywanego bezpośrednio czy nie do końca, w podróży, pracy, gdzie Zuza ciągle musi udowadniać swoje kompetencje, w rodzinie, aż po rodzinną miejscowość i ataki fizyczne. Podobne sytuacje dotyczą życiowego partnera Zuzy, Artura. Artur również ma ojca Kenijczyka i matkę Polkę, a z zawodu jest lekarzem. Z jednej strony dość mocno dowiadujemy się o tym, jak dużo w Polsce jest jeszcze do zrobienia pod kątem walki z rasizmem, z drugiej, czasami miałam wrażenie, że te sceny są napisane w duchu moralizatorskim, zabrakło mi w nich naturalności. Można było opisać je w zmienionej formie literackiej, zachowując sens przesłania.

Przechodząc do (tu bardzo, bardzo subiektywnych) minusów, męczyło mnie czytanie fragmentów związanych z rozwojem związku Zuzy i Artura. Nie mam w sumie żadnych zarzutów do opisu ich relacji, chyba po ludzku zmęczona jestem problemami relacyjnymi osób dookoła w moim prywatnym życiu. Być może w innym czasie, innych okolicznościach odebrała bym ten aspekt dużo bardziej pozytywnie, ale dziś wolała bym by książka była romansu pozbawiona. Są to jednak tylko i wyłącznie moje odczucia, bez racjonalnego odniesienia do literackiej i autorskiej rzeczywistości.

Strasznie kłuje mnie w oczy tytuł książki, tym bardziej napisanej przez osobę mającą spore doświadczenie w przygotowywaniu materiałów związanych z edukacją antydyskryminacyjną i globalną i wieloletnią nauczycielką. Słowo Murzynka jest słowem obraźliwym, i nawet jeśli tytuł ma mieć odwrotne znaczenie, mówiące o tym, jak społeczeństwo nasycone rasizmem odbiera postać Zuzy, to w przypisach czy wstępie powinna znaleźć się informacja o intencjach autorki, etymologii, jak i obecnym odbiorze społecznym słowa Murzynka. Bardzo mi tego zabrakło, zresztą myślę, że nie tylko mi, brak takiej informacji dla osób niezorientowanych może tym bardziej utwierdzać w normalizacji używania tego obraźliwego słowa. A chyba nie o to chodzi, prawda?

Czy polecam? Koniec końców tak, lektura jest warta uwagi, czyta się ją przyjemnie, jak na książkę obyczajową przystało, trudniejsze tematy nie są przesycone dramatyzmem, a jedynie nielubianym przeze mnie moralizatorstwem. Być może ma to jakiś cel w sobie i być może dotrze do części czytelników i czytelniczek. Lekturę polecam też osobom szukającym treści antyrasistowskich w polskiej literaturze - tych nigdy za dużo. Komu zaś nie polecam? Zatwardziałym rasistom i nacjonalistom.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce, Wandzie Szymanowskiej.

Komentarze

  1. Książka wydaje się naprawdę ciekawa. Temat aktualny i interesujący, więc chętnie po nią sięgnę, gdy odkopię się z ksiązkowych zaległości.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Lubimy czytać

Obserwatorzy

Translate

Łączna liczba wyświetleń