"Miłość szeptem mówiona" Monika Joanna Cieluch

Za możliwość przeczytania książki i wzięcia udziału w book tour po raz kolejny dziękuję Michalinie z bloga Papierowy bluszcz.


Margaret Megan to inteligentna, acz mocno życiowo niezrównoważona młoda kobieta mieszkająca w Londynie pod skrzydłami babki Sophie. Po kolejnym wybryku przynoszącym wstyd rodowemu nazwisku, Sophie decyduje się wysłać Maggie do rodzinnej miejscowości, Strzyczewic, by tam młoda dziewczyna przemyślała swoje postępowanie. Strzyczewice, największy koszmar z dzieciństwa, miejsce znienawidzone z całego serca. Czy Margaret uda się zmierzyć z demonami z przeszłości? Czy zmieni swoje postępowanie i przewartościuje dotychczasowe życie? Czy uda jej się znaleźć miłość? Jakie tajemnice kryje maleńka polska wioska? Zapraszam do czytania!

I znów książka, której nie umiem ocenić jednoznacznie... Fabuła początkowo inspirowana programami w stylu "Damy i wieśniaczki" gdzie tytułowa dama trafia na zabitą dechami wieś, na której musi zmierzyć się z nieznaną jej dotychczas rzeczywistością. Pomijając elementy fabuły, polubiłam z całego serca zbuntowaną, uparta i pewną siebie Margaret, jej siłę w dążeniu do wyznaczonych celów, ukrytą wrażliwość, którą odkrywa podczas pobytu na wsi. Kocham z całego serca jej podejście do patriotyzmu i cudowny tatuaż <3 Polubiłam również postać Majki, zawsze uśmiechniętej, pogodnej, odrobinę hippisowskiej dziewczyny, która mierzy się z problemem, z którym mało kto dałby sobie radę. Chwilami opisy jej i jej zachowań przypominały mi moją dawną przyjaciółkę z którą (nie)stety rozminęłyśmy się w naszych życiowych szlakach. Historie miłosne jakoś mnie nie porwały, choć interesująco było rozwiązywać zagadki z przeszłości wraz z bohaterami i bohaterkami. Doceniam bardzo również podjęcie trudnego tematu, jakim jest zgoda na czyjąś śmierć, pogodzenie się z podjętą decyzją i szacunek dla niej. Niełatwo jest zaakceptować fakt, że druga osoba nie chce już walczyć, nie czuje się na siłach, że chce po prostu spokojnie umrzeć, czerpiąc pełnymi garściami z pozostałych jej dni. Nie mamy prawa zmuszać nikogo, by żył. Kolejny plus, to reakcja na przemoc w rodzinie, zdecydowana, choć w pierwszej chwili tutaj mało skuteczna, na dłuższą metę jednak umożliwiająca zmianę czyjegoś życia. Zastanawia mnie, dlaczego nikt do tej pory w tej jakże przykładnej wiosce nie zrobił nic dla Anny i jej dzieci. Dopiero Margaret pod wpływem impulsu zdecydowała się im pomóc, na tyle, na ile potrafiła. Nie jestem fanką koni, ale ich miłośnicy również znajdą tutaj co nieco dla siebie. Piękna jest również okładka, ze względu na którą byłam bardzo ciekawa tej książki.

Zaczynając, wspomniałam, że książka nie jest dla mnie jednoznaczna, a jak do tej pory jedynie ją chwaliłam. Gdzie więc te negatywne, zniechęcające mnie elementy? Zaraz je poznacie. Tak więc, po raz kolejny, miłość pomiędzy oprawcą i ofiarą z dzieciństwa. Nie bardzo rozumiem taką popularność uczuć opartych na syndromie Sztokholmskim. Drażni mnie ocenianie przez innych czyjegoś życia seksualnego, jego wartościowanie poprzez ilość posiadanych partnerów, i podkreślanie, że największy sens ma seks w połączeniu z miłością. Cóż, każdy i każda wybiera to, co dla niej i dla niego najlepsze, i nikt nie ma prawa tego oceniać, a tym bardziej wysuwać tego, jako argumentu przeciwko danej osobie, jak tutaj stało się to wiele razy. Kilkakrotnie również podkreślone zostały stereotypowe wzorce kobiecości, jako te najbardziej odpowiednie, kuchnia, dom, gospodarstwo, dzieci. Nie te czasy, przykro mi, każda z nas decyduje sama jak chce żyć i jaki obraz kobiecości sobą reprezentować. Podkreślana rola patriotyzmu przez Sophie również mnie drażni, całe szczęście rekompensuje to postawa Margaret (szczegółów Wam nie zdradzę;) Brakowało mi również jasnego rozwiązania spraw z dzieciństwa Maggie i jej pobytu w Strzyczewicach, jakby stosowana wobec niej przemoc psychiczna ze strony miejscowych rówieśników przestała mieć znaczenie w momencie pojawienia się uczuć w stosunku do jednego z nich, Tomasza. On również nie wzbudził mojej sympatii, wywyższający się, chcący za wszelką cenę ponownie upokorzyć Margaret i zmusić ją do wyjazdu. Oczywiście miłość go odmieniła, ale sorry za wyrażenie, do dupy z tym. Jakim jest na prawdę człowiekiem przekonujemy się na samym początku książki. Kolejna z męskich postaci, choć drugo albo i tzecioplanowa, Darek. Jego wszechobecny seksizm i przedmiotowe traktowanie kobiet. Znalazłam również fragment nt znęcania się nad zwierzętami jako sposób na "ułożenie" konia i metaforę wychowania kobiet....

I to by było na tyle. Książka jest dla mnie na tyle ambiwalentna, że nie mam bladego pojęcia czy ją polecać. Oceńcie sami na podstawie moich słów, czy macie na nią ochotę.



Komentarze

  1. Ja mam tę książkę w planach na trochę bardziej odległą przeszłość. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na książkę z book tour od Papierowego Bluszcza. Ciekawe jakie ja będę mieć przemyślenia po przeczytaniu jej.
    Pozdrawiam
    www.czytamdlaprzyjemnosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że szybko do Ciebie dotrze:) Powodzenia w czytaniu:)

      Usuń
  3. Ja już akurat po lekturze tej książki, ale mam wiele takich samych przemyśleń jak ty :) Mi powieść się podobała, chociaż zakończenie troszkę zasmuciło, ale mam nadzieję, że autorka wyda kolejną książkę, bo ta była ciekawa :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie jestem zainteresowana przeczytaniem kolejnej powieści tej autorki, boje się ile negatywnych wzorców mogła bym w niej znaleźć....

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Lubimy czytać

Obserwatorzy

Translate

Łączna liczba wyświetleń