"Kruk andaluzyjski" Katarzyna Dryńska

Ewa, dziennikarka, rozwódka załamana rozpadem małżeństwa, wraca do pracy podejmując się napisania reportażu o zaginionym w Boliwii polskim małżeństwie. Zamiast jednak wyjechać do rzeczonego kraju, wyjeżdża na wakacje do Hiszpanii, śledztwo pozostawiając w rękach opłaconego dawnego przyjaciela. Czy pomimo wszystko uda jej się rozwikłać zagadkę, a tym samym stworzyć dobry materiał? Jakie zmiany w jej życiu przyniesie nieoczekiwana, spontaniczna decyzja o wyjeździe do Andaluzji? Ile zagadek kryją jej najbliżsi? Przeczytajcie!


Opis książki "Kruk andaluzyjski" przygotowuje nas na spotkanie z powieścią o tematyce dziennikarsko-śledczo-kryminalnej, nic bardziej mylnego. Choć sama książka rozpoczęta jest tymi właśnie wątkami, to dalszą jej część dominują wewnętrzne życie Ewy i analiza jej relacji z otaczającymi ją ludźmi. Przyznam, że się zawiodłam, ponieważ opis niejako wprowadza w błąd. Przyjemne opisy Andaluzji, zamieszkujących ją ludzi, zwyczajów czy tradycji i legend są miłym akcentem podczas czytania. Postać Ewy również do jakiegoś stopnia polubiłam, jednak to sama zagadka zniknięcia wspomnianego małżeństwa motywowała mnie do dalszego czytania. Niestety, rozwiązanie zagadki mnie nie usatysfakcjonowało. Dlaczego? Zobaczcie sami i same jeśli chcecie. Nie polubiłam też w żaden sposób postaci Piotra, mężczyzny prezentującego tzw. tradycyjne wartości, dla którego kobieta powinna być uległa i ładnie wyglądać, cóż powiedzieć, okropny typ. Samo podejście do mieszkańców Boliwii i jej sytuacji politycznej jasno ukazuje postkolonialistyczny stosunek autorki do tego kraju, co dla mnie jest nie do przyjęcia. Relacje i wydarzenia związane z pozostałymi bohaterami i bohaterkami wydają mi się mocno nierealne i naciągane - a nie czytamy przecież fantasy. Pojawił się też błąd dotyczący redakcji książki - córka Ewy występuje pod dwoma różnymi imionami w zależności od momentu jej pojawienia się w przebiegu akcji. Aż sprawdzałam czy aby Ewa ma jedną, a nie dwie pociechy.

Zawiodłam się na "Kruku andaluzyjskim". Poza dobrą zagadką i dziennikarstwem śledczym brałam pod uwagę również surrealistyczną powieść w nawiązaniu do krótkometrażowego filmu z lat 20-tych pt. "Pies andaluzyjski". Niestety nie było to ani jedno ani drugie. Nie wiem czy ją polecać, ani komu. Mi samej czytało się ją dziwnie i niekomfortowo, nie umiem jednak do końca wyjaśnić dlaczego, poza już wspomnianymi argumentami.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Oficynka.

Komentarze

  1. Czytałam tę książkę i nastawiałam się na fajną sensacyjną przygodę, ale kierowanie śledztwem z hiszpańskiego wybrzeża zupełnie do mnie nie przemówiło

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Lubimy czytać

Obserwatorzy

Translate

Łączna liczba wyświetleń