"Buntowniczka z pustyni" Alwyn Hamilton

Amani za wszelką cenę pragnie uciec z Dustwalk, miejsca, w którym się urodziła i wychowała, od rodziny okropnego wuja, który chce pojąć ją za żonę. Z miejsca, gdzie jej matka została powieszona za zabójstwo męża. Jedna, nieprzemyślana decyzja, zupełnie odmienia życie dziewczyny. Jakie przyniesie konsekwencje? Kim jest jej towarzysz podróży? I co kryje się pod rewolucyjnym hasłem "Nowy świt. Nowa pustynia"?


"Buntowniczka z pustyni" to książka fantasy, której świat inspirowany jest Bliskim Wschodem, jak przyroda, tak imiona czy częściowo tradycje, co dodaje treści uroku, a jednocześnie skłania do refleksji nad przenośnym sensem lektury. Na razie skupmy się jednak na innych aspektach książki. Minusów, mocno rzucających się w oczy jest niewiele. Kilka nazw żywcem wziętych z Dzikiego Zachodu, które nijak nie pasują do reszty wymyślonego świata, dużo literówek i źle zbudowanych zdań - tu wina wydawnictwa i tłumaczki.
"Buntowniczka z pustyni" przywodzi mi na myśl filmy akcji, gdzie nie mamy ani minuty odpoczynku od wciąż zmieniających się wydarzeń, co jest plusem, ponieważ nie pozwala oderwać się od lektury. Postać Amani na początku nie budziła mojej zbytniej sympatii, jednak później stała się znośna, ale to moje własne odczucia, najważniejsze chyba jednak, że przeszła przemianę i była skuteczna w swoich działaniach do samego końca choć długo bardzo nielojalna wobec otaczających ją osób.
Wracając do przenośni, sensu ukrytego lektury, mam wrażenie, iż inspiracja orientem wcale nie była przypadkowa. Gallanowie mogą być więc odniesieniem do ISIS/Daesh, opanowującym państwa Wschodu, a "Nowy świt. Nowa pustynia", potrzebną tam światopoglądową i polityczną rewolucją.

Czytając "Buntowniczkę z pustyni" miałam wrażenie, że czytam coś wtórnego, historię, która już się wydarzyła, przeniesioną do świata fantasy. Jak na gatunek fantasy, jest tu zbyt wiele aluzji do rzeczywistego świata. Czy polecam? Jeśli lubicie książki w których ciągle coś się dzieje i politykę wplecioną w książkową rzeczywistość, a jednocześnie lekturę szybką i nie zajmującą za bardzo umysłu, to jak najbardziej. Moich standardów, szczególnie po "Żywiołach Karteru" niestety ona nie spełniła. Czytało się miło, szybko, jednak pewnie za chwilę treść wyparuje z mojej głowy.

Za możliwość wzięcia udziału w book tour dziękuję Dominice z bloga Atramentowe książki.

Komentarze

  1. Ja właśnie dzisiaj skończyłam ją czytać. :P Wydaje mi się, że moje wrażenia są bardziej pozytywne niż Twoje, choć nie ukrywam, że arcydzieło, to to nie jest, jednak słyszałam, że z czasem jest jeszcze lepiej. Dzisiaj zaczęłam już część drugą i jak na razie mogę zgodzić się z tym stwierdzeniem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam kolejnych części, wierzę na słowo :)

      Usuń
  2. Gdyby to była książka oparta na faktach, to na pewno nie sięgnęłabym. Ale w takim przypadku, już o wiele chętniej :)
    Pozdrawiam i zapraszam również w me skromne progi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się bardzo podobało, przyjemnie się czytało i miło spędziłam przy niej czas :D Chociaż z tym, że treść szybko wyparuje z głowy się zgadzam, czytałam ponad pół roku temu i już powoli o niej zapominam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiszę prawie w połowie i nie mogę się zmusić do jej skończenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Super recenzja! Proszę o kontakt!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Lubimy czytać

Obserwatorzy

Translate

Łączna liczba wyświetleń